Opowiadając o Galicji, o jej urokach, o kuchni, o przyrodzie i wszelkich innych zaletach nie sposób nie sięgnąć do historii przedstawiających Galicję nie zawsze w jasnym świetle, ale stanowiących nierozerwalny element kultury i tego kim są Galicjanie.
Przez wieki, nie licząc kilku okresów “prosperity” Galicja pozostawała na skraju ekonomicznego znaczenia na Półwyspie Iberyjskim. Czasem więc, jej mieszkańcy musieli brać sprawy w swoje ręce.
Przez wiek XVIII i początek wieku XIX to właśnie galicyjscy korsarze i piraci terroryzowali morskich kupców i podróżników przemierzających wody Atlantyku ze swoimi skarbami. Statki takie jak “El Audaz”, “El Veloz” czy “El Atrevido” i ich wyczyny do dziś przewijają się w legendach, artykułach, opowieściach i opracowaniach nie tylko w Galicji. Dla Hiszpanii, ale przede wszystkim dla Galicji ten proceder stał się wielkim biznesem.
Ale korsarze nie byli piratami, chociaż wyglądali bardzo podobnie. Choć jedni i drudzy byli oddani plądrowaniu statków, to piraci czynili to z “naruszeniem prawa” – dla własnej korzyści, w czasie pokoju lub wojny, i przeciwko każdemu. Z kolei korsarze czynili to tylko w czasie wojny i za pozwoleniem swojego króla, udzielonym w liście Corso (stąd nazwa Korsarz). Oznacza to, że było to legalne, a oni sabotowali ruch morski statków wroga, próbując go osłabić. A że przy tym lwia część zdobyczy pozostawała w rękach korsarzy, stanowiło to podwaliny pod późniejsze fortuny i wzrost znaczenia nie tylko rodów, ale i regionu.
A wszystko poszło o “jedno ucho”.
Na karaibskich wodach i hiszpańskich koloniach w 1731 r. hiszpański okręt zdobył angielski statek przemytniczy. Hiszpański kapitan – podobno w pojedynku – odciął ucho angielskiemu kapitanowi Jenkinsowi, ostrzegając że zrobi to samo angielskiemu królowi jeśli ponownie odważy się wysłać statki na przemyt. To był wystarczający pretekst do rozpoczęcia wojny (zwanej “wojną o ucho”). I pod tym pretekstem także rozpoczęli działalność galicyjscy korsarze. W czasie tej wojny mówi się o uzbrojonych ponad 60 statkach korsarskich rodem z Galicji i o 170 statkach zdobytych przez korsarzy. Nie trzeba dodawać, że zwłaszcza Vigo wiodło prym wśród korsarskich baz.
Najbardziej brawurowym zwycięstwem popisał się tamtych czasach statek korsarski “Fortuna” w bitwie stoczonej z brytyjskim frachtowcem “Friendship”. Galicyjski okręt miał tylko jedno działo, a brytyjski aż 12. Przez godzinę Anglicy ostrzeliwali “Fortunę” ze swoich wszystkich dział, a ta zręcznie manewrowała między kulami odpowiadając ogniem ze swojej jedynej armaty. W pewnej chwili kapitan hiszpańskiej “Fortuny” wydał rozkaz swoim 25 ludziom do abordażu, co zaskoczyło Brytyjczyków. Następnego dnia o świcie sylwetki dwóch statków wpływających do ujścia Zatoki Vigo wprawiły mieszkańców Vigo w zachwyt i wywołały niekończące się wiwaty.
W ten sposób przez 100 lat, za zgodą Jego Królewskiej Mości, galicyjscy korsarze stali się postrachem Anglików, niektórzy stali się legendarni dzięki swojej śmiałości i byli najlepszymi współtwórcami „interesów” wielkich miast takich jak Vigo czy A Coruña.Trzeba zaznaczyć, że ten okres przyniósł Vigo i Galicji okres rozkwitu i bogactwa ze zdobytych łupów i ich sprzedaży. Rozwinął się także cały lokalny przemysł, który był nastawiony na wyposażanie i remontowanie korsarskich statków.
Na podstawie artykułu: www.español.com: „Los corsarios gallegos que aterrorizaron el oceano atlantico”
Galicyjscy piraci
Oprócz “zalegalizowanej” działalności korsarzy, swoje trzy grosze do całej historii wrzucą także – owiani złą sławą – piraci. Właściwie rzecz ujmując można było być piratem lub korsarzem w jednej osobie. Ci, którzy parali się korsarstwem w czasach wojny, w czasach pokoju – nie znając innego zajęcia – dalej łupili przepływające statki, już tylko na własne konto. Niektórzy sławni korsarze, jak Peg Leg, czy Ambrosio Álvarez Pardiñas, staną się znanymi protoplastami piratów z Karaibów, inni z kolei zostaną przemytnikami lub handlarzami niewolników. Gwoli ścisłości trzeba dodać, że wybrzeża Galicji były także teatrem “gościnnych występów” pirackich statków z drugiej strony Atlantyku rodem z Ameryki Środkowej i Północnej.
Ostatni europejski pirat – Galicyjczyk Benito Soto (Benito de Soto Aboal) był kapitanem pirackiego statku “Burla Negra” (Czarny żart). Swoją karierę rozpoczął od przejęcia statku do przewozu niewolników wysadzając część załogi, która nie chciała do niego przystać do małej otwartej łodzi. Jak podają spisane historie na jego temat, to ostatni dobroduszny gest z jego strony. Kolejne ofiary prawie zawsze rozstawały się z życiem i uznany został za najbardziej krwiożerczego pirata wszech czasów. Jego niechlubna kariera skończyła się, kiedy jego statek rozbił się na skałach Kadyksu, a on sam i jego ocalała załoga pojmani zostają powieszeni na szubienicy. Na sam koniec, kiedy kat musi poprawić pętlę, de Soto wyrzuca z siebie “Adeus todos” – do zobaczenia wszyscy.
W tym miejscu chciałam bardzo podziękować mojemu mężowi, dzięki któremu powstał ten ciekawy artykuł.
Źródło: www.en.wikipedia.org, www.adiantegalicia.es:”reportaxes de corsarios y piratas en el finisterre”
Przeczytałam jednym tchem , bardzo fajnie napisane . Konkretnie przekazana wiedza . Z przyjemnością odwiedzę ,, Magiczną Galicję nie jeden raz ,, Pozdrawiam autorkę 😉
Zapraszam serdecznie, będzie mi bardzo miło! Również pozdrawiam 🙂
O tak, historia Galicji to także korsarze, piraci i wspaniałe galery . Bardzo barwna przeszłość.
Tak, Galicja to nie tylko różnorodność kulturowa i przyrodnicza, ale przede wszystkim barwna historia 🙂
Ależ ciekawa historia, zawsze mieszałam korsarzy z piratami.
Za dużo filmów się naoglądałam.
Pięknie ogląda się te bitwy morskie, chociaż stoją za nimi tragedie i zwycięstwa.
Dzięki za ten wpis 🙂
Dziękuję bardzo, a historia rzeczywiście bardzo ciekawa.
Wszystko ma swoje ciemne strony, nie ma rzeczy (ani miejsc) jednoznacznie dobrych ani pięknych, a ludzie to ludzie. Ciekawie to opisałaś, bo choć jak wiadomo, Raj nie istnieje na ziemi .
Prawda, wszystko ma swoje ciemne strony 🙂 Warto to jednak wykorzystać w promowaniu swojego regionu!
Dlaczego ciemna, to fascynująca strona. Mój maź uwielbia wszystkie historie i filmy o piratach, korsarzach, odkrywcach. Często niestety te 3 rzeczy się zazębiały i tym samym osobom którym historia postawiła pomniki za wielkie odkrycia geograficzne to jednoczesnej powinna skazać na zapomnienie za to wszystko co przy okazji się działo, czyli właśnie handel ludzi, mordowanie rdzennych plemion, palenie, grabieże, porwania. I nie jest to tylko ciemna karta w historii Hiszpanii bo tak naprawdę to całej Europy. I warto to przypominam i mówić ze cos co jest piękne i fascynujące może tez być okrutne i niehumanitarne.
Oj tak, mój mąż również fascynuje się tymi historiami i to głównie dzięki niemu powstał ten wpis. Ale muszę przyznać, że to właśnie takie historie nadają barw krajom i regionom z nimi związanymi.
A mnie się podoba. To przecież jakaś historia w końcu jazdy. Nie wszystkie strony w dziejach ludzkości są białe i kryształowe. Historia bywa okrutna ale to też nadało bieg różnym wydarzeniom ,które doprowadziły nas do dnia dzisiejszego. Od razu mówię i podkreślić chcę Twoją niesamowitą wiedzę i umiejętność przekazywania jej!
Bardzo dziękuję Kasiu 🙂 Rzeczywiście masz rację, nie ma kraju tylko z białymi kartami historii. Ale to właśnie jest ciekawe 🙂
Z przyjemnością i zaciekawieniem przeczytałam Twój post. Bardzo mi się spodobał i forma w jakiej przedstawiłaś tą historię. Jestem pod ogromnym wrażeniem 🙂
Bardzo dziękuję! Cieszę się, że się spodobało 🙂
Dziękuję za kolejną porcję ciekawej wiedzy <3 Przeczytałam z ogromnym zainteresowaniem 🙂
Pozdrawiam ciepło, Agness:)
Bardzo się cieszę i dziękuję za zainteresowanie 🙂