Pierwszym miastem jakie odwiedziliśmy po drodze na północ Galicji było Lugo. Już dawno chcieliśmy tu przyjechać, ale pandemia pokrzyżowała nam plany. Tym razem nie mogliśmy sobie odmówić tej przyjemności.
Lugo to liczące niespełna 100 tysięcy mieszkańców miasto. Jego największym zabytkiem są mury rzymskie, jedyna na świecie tego typu konstrukcja zachowana w całości. Legenda mówi, że Rzymianie zbudowali je nie po to, by chroniły miasto, lecz znajdujący się tam wówczas Święty Las imperatora Augusta (Lucus Augusti). Najprawdopodobniej nazwa Lugo wywodzi się od słowa „lucus”- las). Wyjątkowość tej tysiącletniej fortyfikacji i jej dobry stan zachowania spowodowały, że jest jedynym rzymskim murem znajdującym się na liście światowego dziedzictwa.
Mury te mają aż dwa kilometry długości i posiadają dziesięć bram. Jedną z najbardziej znanych bram jest Puerta del Carmen, inaczej zwana Porta Miñá, tradycyjnie używana przez pielgrzymów kierujących się do Santiago de Compostela. My postanowiliśmy wejść za mury bramą San Pedro
Dobrym sposobem na poznanie miasta jest wejście na tę konstrukcję o wysokości 10 metrów i przejście przez 2266 metrów jej długości. Można stąd obserwować znajdującą się między murami starówkę. Można wspiąć się na nie, by z jednej z 85 wież podziwiać krajobraz miasta i okolic.
W obrębie swoich murów miasto skrywa spokojne deptaki, szerokie place i tereny zielone, z których wyróżniają się budynki takie jak katedra, Pałac Arcybiskupi oraz ratusz.
Cudownie jest spacerować wąskimi uliczkami, ukrytymi za murem, wyobrażać sobie jak przed wiekami wyglądało tu życie.
Starówka skrywa także jedne z najlepszych restauracji w Galicji, w których można spróbować cudownych mięs i świeżych ryb, które są sławą gastronomii miasta. Wąskie i brukowane ulice de la Cruz, Rúa Nova i ich okolice ze swoimi wieloma barami i typowymi tawernami zapraszają do cieszenia się szczodrymi przystawkami, które dodawane są do każdego napoju. Ale to dopiero początek. „A jak jeść, to w Lugo” brzmi tak słynne motto miasta, którego starówka skrywa najlepsze restauracje stolicy prowincji. W nich można spróbować najlepszych dań lokalnej kuchni: czerwonych mięs, lacón con grelos (wieprzowina z warzywami), sera Tetilla w kształcie stożka oraz szerokiej oferty świeżych ryb i owoców morza. Wszystkie te dania powinny być spożywane z wybornymi winami uprawianymi na południu prowincji, które mają chronioną nazwę pochodzenia Ribeira Sacra.
My mieliśmy szczęście i odwiedzając Lugo 8 października, trafiliśmy na Fiestę de Pulpo (Święto Ośmiornicy). Całe miasto zamieniło się w wielki bazar serwujący ośmiornicę.
„Festa do Pulpo” to ogromny festiwal gastronomiczny charakterystyczny dla Galicji, obchodzony na cześć galicyjskiej ośmiornicy („Polbo á feira”), tradycyjnego i podstawowego dania tego regionu.
Każdy, kto odwiedza Galicję powinien jej spróbować. Pulpo można zamówić w tawernach, barach i restauracjach. W większych miejscowościach istnieją również „Pulperias”, które specjalizują się w przygotowaniu ośmiornicy. Moim zdaniem, najsmaczniejsze są te sprzedawane na ulicach, prosto z wielkiego miedzianego kociołka, polane oliwą z oliwek i przyprawione solą oraz mieloną papryką.
Spożywanie ośmiornicy jest powszechne w całej Galicji i bardzo często podaje się ją jako tapas do wina. Oczywiście również musieliśmy spróbować tego tradycyjnego dania w tym miejscu. Chętnych nie brakowało! Jeśli kiedyś odwiedzicie Lugo, koniecznie zamówcie „pulpo a la gallega”.
Do Lugo jeszcze wrócimy, z jednej strony dla pysznej kuchni, z drugiej – dla ciekawej okolicy, której tym razem nie udało nam się wyeksplorować do końca!
Piękny krajobraz i te widoki, aż ma się ochotę w nich człowiek zapomnieć.
Oj tak, to miejsce idealne aby zapomnieć się na chwilę i rozkoszować cudownymi widokami i smakami 🙂
Stare zakątki i pyszna kuchnia to jest to, co bardzo lubię. Chętnie bym się tam wybrała.
Chyba musze sobie zapisać tą datę i pamiętać planując wyjazd do Hiszpanii. Ośmiornicę uwielbiam i trafić na jej swieto to świetna sprawa, głodnym się nie wraca z takiej wycieczki 🙂 fajne miasteczko z super klimatem, takim jakie lubię 🙂
Na ośmiornicę jestem pierwsza! Uwielbiam! Takie święto potrafi postawić człeka na nogi!
Jak zwykle piękne zdjęcia a ten błękit nieba fenomenalny!
Przepiękne miasto i ile tam ciekawych zakątków do zobaczenia. Patrząc na okazałe mury miejskie z czasów rzymskich do głowy przyszły mi niemal podobne obrazki z południa Anglii. Miasto Southampton ma niemal identyczne, ta konstrukcja również jest bardzo stara i pamięta czasy najazdów wikingów. Oczywiście Rzymianie też tam byli i wiadac jak wyglądał ich styl budowy.
Zmieniając temat, myślę że na pewno kiedyś odwiedzę Twój region jest tam tyle ciekawych miejsc, no i ośmiorniczki spróbuje obowiązkowo.
Mury z taką historią robią niesamowite wrażenie.
Cudne miasto, o którym nie słyszałam.
Ta restauracja tak kusi, a ośmiorniczki uwielbiam.
Super klimaty i wspaniały spacer.
Dziękuję 🙂
Piękne miasto, przypomina mi miasteczka Włoskiej Umbrii. Gdybym nie wiedziała ze to Hiszpania pomyślałabym ze Włochy.
Dziękuję za wspaniałą wycieczkę, którą odbyłam z ogromną przyjemnością <3 Uwielbiam takie kamienne mury i budowle, mają niesamowity klimat.
Pozdrawiam ciepło, Agness:)