Kolejny przystanek podczas naszej wiosennej wyprawie po Portugalii, zaplanowaliśmy w słynnym Nazaré.
Srebrne Wybrzeże Portugalii szczyci się jednymi z najlepszych plaż w Europie, z których wiele zostało oznaczonych prestiżową „Błękitną Flagą” wyróżniającą je ze względu na ich naturalne piękno i czystość. Choć zatłoczone i usłane licznymi leżakami w miesiącach letnich, w pozostałych porach roku pozwalają cieszyć się szerokimi, rozległymi piaskami na wyłączność. Położone w połowie drogi między Porto i Lizboną, Nazaré to idealny kierunek na przerwę w zwiedzaniu najpiękniejszych miast Portugalii. To tutaj, w tym niepozornym, nadmorskim miasteczku można obserwować najwyższe w Europie fale i zetknąć się z jedynymi w swoim rodzaju rybackimi tradycjami.
W Nazaré byliśmy już wcześniej, ale na krótko i nie udało nam się zobaczyć wszystkiego, a szczególnie tych imponujących fal, które najlepiej oglądać w miesiącach zimowych. Również tym razem ocean był spokojny i chociaż piękny, to będziemy musieli wrócić tu po raz kolejny, bo to niezwykłe widowisko jest tego warte.
Współczesna historia Nazaré rozpoczyna się na początku XX wieku, jest związana ze wsią Pederneira, która obecnie jest jedną z dzielnic Nazaré. Początków Nazaré można jednak upatrywać znacznie wcześniej, a wszystko jest związane z legendą która głosi, że podobno w dniu 14 września 1182 roku, rycerz Dom Fuas Roupinho polował na tych terenach. Zobaczył wtedy jelenia, którego natychmiast zaczął gonić, a jeleń pobiegł w kierunku klifu. Panowała wtedy gęsta mgła, rycerz nic nie widział, gdy nagle zobaczył Matkę Boską i w ostatnim momencie koń rycerza zatrzymał się na skraju klifu, przed urwiskiem, ratując w ten sposób życie jeźdźca. Wówczas rycerz zdał sobie sprawę, że znajduje się obok małej groty, w której czczono figurę Matki Boskiej z Enfantem. Wszedł do groty, aby podziękować za cud, następnie rozkazał zbudować małą kaplicę nad grotą, aby wszyscy mogli czcić cudowną figurkę. Wśród kamieni budowniczowie znaleźli skrzynię z kości słoniowej zawierającą relikwie i stary pergamin opisujący historię małego, drewnianego posągu Matki Boskiej. Według pergaminu posąg musiał być czczony od początku chrześcijaństwa w Nazarecie w Palestynie. Został on uratowany przed ikonoklastami w V wieku przez mnicha Ciriaco, a finalnie trafił właśnie w to miejsce. W 1377 roku król Fernando zbudował kościół w pobliżu kaplicy i przeniósł tam cudowny posąg, który można tam oglądać do dziś.
Przez wieki jednak Nazaré było przede wszystkim wioską rybacką, a w ostatnich latach rozwinęło się dzięki turystyce i sportom wodnym, a szczególnie surfingowi.
Trudno w Europie o lepsze miejsce do surfowania niż nazareńskie wybrzeże. To właśnie w niepozornym i cichym Nazaré hawajski surfer Garrett McNamara został wpisany na Listę Rekordów Guinessa surfując na największej 29 metrowej fali.
Już w drodze mijaliśmy liczne hotele, których większość przeznaczona jest dla turystów uprawiających sporty wodne. Mimo, że do sezonu wakacyjnego jeszcze mnóstwo czasu, chętnych nie brakowało. Sami nie surfujemy, wybraliśmy więc hotel w centrum miasta i ruszyliśmy eksplorować okolicę. Całe popołudnie oraz wieczór przeznaczyliśmy na zwiedzanie dolnej części miasta, spacerując po promenadzie oraz delektując się lokalną kuchnią.
Jak przystało na miasteczko rybackie, warto spróbować tu lokalnych przysmaków. My skusiliśmy się na berberechos z oliwą i czosnkiem, z dodatkiem lokalnego wina. Smakowały jak najlepsza uczta 🙂
Nazaré to przede wszystkim wioska rybaków, ludzi morza, którzy do czasów rozwoju na masową skalę turystyki, trudnili się głównie połowem ryb i handlem. Ta wielowiekowa tradycja wciąż jest podtrzymywana, o czym nietrudno przekonać się chcąc zakupić lokalne specjały na jednym z wielu stoisk obsługiwanych przez wyjątkowe kobiety, wierne żony rybaków pielęgnujące zwyczaj noszenia nazareńskich strojów. Jego najbardziej charakterystyczny element stanowi spódnica. I to nie byle jaka, bo złożona z kilku, zazwyczaj siedmiu warstw! Każda z nich dodawana jest dzień po dniu, co jednoznaczne jest z czasem, jaki minął od wypłynięcia męża w ocean. (Chyba muszę sobie taką zamówić ;-)). Sami rybacy odziani są zazwyczaj we flanelowe, kraciaste koszule i spodnie. Nie wiem dlaczego nie zrobiliśmy zdjęcia, koniecznie musimy to nadrobić! Żałowaliśmy, że nie możemy zostać tu trochę dłużej, bo w Nazaré odbywał się właśnie festiwal muzyki tradycyjnej. Na pewno warto zaplanować pobyt tutaj w tym czasie.
Kolejny dzień rozpoczęliśmy wcześnie rano od odwiedzenia lokalnego targu rybnego „Mercado de Peixe Seco„. Widzieliśmy już wile targów rybnych, ale ten bez wątpienia jest wyjątkowy. Suszone w słońcu ryby robią wrażenie – to prawdziwa sztuka.
Suszenie ryb trwa około 2-3 dni. Warto wiedzieć, że tradycyjne suszenie ryb na słońcu charakterystyczne jest właśnie dla Nazaré – na próżno szukać takich ryb w innych częściach Portugalii. Jak większość tradycji kulinarnych, także i ta została przekazywana z pokolenia na pokolenie od rybaków i ich rodzin. W ten sposób kiedyś konserwowali ryby aby zapewnić sobie jedzenie na cały rok. Jak smakują? – nie wiem, ale podobno można je chrupać jak chipsy 🙂
Windą wjeżdżamy do górnej części miasta (warto to zrobić naprawdę wcześnie, póżniej kolejka chętnych jest ogromna). Tu oprócz wspaniałych widoków rozciągających się z punktów widokowych znajduje się mnóstwo restauracji, barów i sklepików z lokalnymi produktami oraz pamiątkami.
Kiedyś wzgórze i klif były osobnymi wsiami, dziś stanowią jednak część Nazare.
Na górze znajduje się punkt widokowy, barokowy kościół oraz kapliczka zbudowana na cześć Matki Bożej. Łączy się z nimi nieprzypadkowa nazwa miejscowości, która nawiązuje do izraelskiego Nazaretu, o czym mówi legenda. Obecna tam figurka Czarnej Madonny rzeźbiona – według różnych wierzeń – przez samego św. Józefa, pozostaje jedną z najstarszych zachowanych figur przedstawiających wizerunek Maryi. Można ją zobaczyć na szczycie Sitio w malutkiej kapliczce oklejonej wewnątrz azulejo, charakterystycznymi dla Portugalii płytkami, gdzie pochowany został zakonnik, który swe życie spędził jako pustelnik mieszkający w grocie klifu.
Wspomniany kościół to z kolei Sanktuarium Matki Bożej, cel licznych pielgrzymek do Portugalii, wyparty w późniejszym czasie przez popularniejszą Fatimę. Podobno to właśnie tutaj, w Nazaré , Vasco da Gama modlił się o pomyślny rejs, kiedy wyruszał do Indii.
Krajobraz z góry prezentuje się czarująco. Białe domki o czerwonych dachach otoczone pasmem długiej plaży do której wdzierają się fale oceanu. W tym miejscu, obserwując krajobraz z wysokości, można poczuć siłę oceanu i zadumać się nad jego bezkresem.
Nieutwardzoną drogą zmierzamy do jednego z najbardziej charakterystycznych miejsc w Nazaré – do latarni morskiej. Tu oprócz przepięknych widoków na Plażę Północą mijamy również pomnik słynnego jelenia z ciałem surfera.
Od słynnego pomnika już tylko kilka kroków do Fortu of São Miguel Arcanjo, skąd podczas sztormów można podziwiać gigantyczne fale. Po prawej stronie od fortu znajduje się słynna plaża surferów „Praia do Norte” (Plaża Północna). Tu bardzo przydają się ciepłe swetry, bo wiatr jest naprawdę silny.
Wewnątrz fortu znajdujemy hasło, które doskonale oddaje charakter tego miejsca: ” Alpiniści mają Everest, a surferzy mają Nazare”
Nazaré bardzo przypadło nam do gustu i zdecydowanie nie była to nasza ostatnia wyprawa do tego miejsca. Choć w słońcu miasteczko wygląda uroczo, my wrócimy tu w porze zimowych sztormów, żeby doświadczyć prawdziwej siły oceanu i na własne oczy zobaczyć słynne, gigantyczne fale.
Do zobaczenia Nazaré !
Urocze miasteczko. Owoce morza są dla mnie najważniejsze w Twoim wpisie. Pojadłabym.
Owoce morza w Nazaré zdecydowanie są warte grzechu 🙂
Nawet nie wiedziałam,że właśnie Nazare jest prawdziwą mekką dla serferów. Codziennie się człowiek czegoś dowiaduje. Miejscowość piękna i z wielkimi tradycjami. Aż się chce pospacerować. Byłam kiedyś zimą na przylądku Lands End gdzie fale bywają olbrzymie i zrobiło to na mnie ogromne wrażenie. Tak więc zdecydowanie musicie wrócić. Ogrom potęgi morskiej jest niesamowity. A ponadto musicie wrócić żeby zrobić zdjęcia,chce je oczywiście zobaczyć 😊
Wrócimy na pewno, mam nadzieję że tym razem trafimy na takie spektakularne fale o jakich pamięta się latami. Bez wątpienia podzielimy się wrażeniami i zdjęciami.
Słyszałam o tej plaży i miałam ją na liście miejsc do zobaczenia na rok 2020. Niestety plan dał w łeb i nie udało się zobaczyć tego co planowaliśmy. To mieisce dalej widnieje na liście ale nie chce nic planować, czas pokaże. Bardzo zacieakwiely mnie te suszone ryby i inne cuda 🙂 może dlatego że na Lofotach tez suszą rybę i z chęcią bym zobaczyła jak tam to wygląda 🙂
Pandemia pokrzyżowała wiele planów, ale na szczęście nic straconego. Miejsce polecam bardzo, ale najlepiej w porze jesienno – zimowym, aby doświadczyć fal, których sława trafiła do Księgi rekordów Guinnessa.
Uwielbiam te Twoje wstępy. Zawsze znajdą się jakieś legendy, ciekawostki z danego regionu. Szkoda, że nie widziałaś fal 🙁 ale mimo to czuć tę energię pozytywną płynącą z tego miejsca
Legendy i opowieści to moja słabość. Fascynują mnie niezwykłe historie miejsc do których podróżujemy i lubię się nimi dzielić. Bez wątpienia nadają charakteru i tajemniczości. Nazare zdecydowanie do takich należy.
Myślałam że takie fale to tylko w Ameryce lub Australii a tu proszę nasza Europa tez jest rajem dla surferów. A ten surfer z głową jelenia przypomniał mi postacie z mitologii celtyckiej.