Święta Bożego Narodzenia w Marrakeszu

W tym roku Święta Bożego Narodzenia postanowiliśmy spędzić inaczej niż zwykle. Opuściliśmy deszczową Galicję i wyruszyliśmy do Maroka. Samolotem z Porto to tylko dwie godziny lotu, ale trzeba być przygotowanym na odprawę i długie kolejki, szczególnie po stronie marokańskiej. Po obowiązkową pieczątkę w paszporcie czekaliśmy około godziny. Kilka pytań od celników i już mogliśmy rozpoczynać wakacje 🙂

Marokańską przygodę rozpoczęliśmy od Marrakeszu, w którym spędziliśmy kilka dni przed naszą podróżą na Saharę. Temperatura w grudniu mile nas zaskoczyła 23-24 stopnie i bezchmurne niebo. Poranki i wieczory nieco chłodniejsze, ale w niczym to nie przeszkadzało. Myślę, że nie mogliśmy trafić lepiej :-). Nocowaliśmy w hotelu Amani i byliśmy bardzo zadowoleni zarówno z warunków, jaki i położenia. Najczęściej poruszaliśmy się pieszo, ale czasami korzystaliśmy z taksówek, których ceny różniły się bardzo (tu również obowiązuje zasada targowania).

taras na dachu hotelu

Byliśmy ciekawi czy Marokańczycy obchodzą Boże Narodzenie,  ale już w hotelu przywitała nas pięknie ubrana choinka.

Maroko to kraj w większości zamieszkany przez wyznawców islamu, jednakże prawie 100 tysięcy wiernych wyznaje chrześcijaństwo. Najczęściej są to mieszkańcy pochodzenia francuskiego, część z nich to imigranci. Z tego też powodu, być może nie z takim splendorem jak w innych częściach świata, ale w Maroko obchodzi się się Święta Bożego Narodzenia. Wtedy właśnie i galerie handlowe, ulice czy hotele przyozdobione są świątecznie, wręcza się prezenty. Najczęściej ubiera się drzewka pomarańczowe, rodzinnie wybiera się do kościoła. Czuć po prostu atmosferę Świąt.

Poranek choć chłodny (9 stopni), przywitał nas pięknym słońcem i kolorami czerwieni 🙂

widok z okna hotelu

Marrakesz czerwone miasto

Marrakesz kiedyś pełnił rolę stolicy Maroka. Jego sława, która ciągnie się do dziś, wynika nie tylko ze stosunkowo bliskiego położenia do Sahary, ale także ze specyficznej egzotyki miejsca, jego artyzmu i historii, której był świadkiem na przełomie dziejów. To, iż Marrakesz był ważnym ośrodkiem miejskim widać nie tylko po jego wspaniałej i świetnie zachowanej medinie (starym mieście), ale także po tradycji handlowej, którą jego mieszkańcy kontynuują współcześnie.

Miasto powstało w czasach rządów Almorawidów, Berberów z Sahary, którzy słynęli z waleczności oraz pobożności oraz bardzo ortodoksyjnej wersji islamu. Pierwsze zalążki osady zapoczątkowały jej istnienie w 1062 roku za panowania Jusufa i Taszfina. Dosyć szybko rozpoczęto wznoszenie stałych zabudowań, do których tworzenia używano cegieł błotnych.

To właśnie owe cegły błotne, tworzone z zabarwionej na czerwono ziemi, sprawiły, że miasto otrzymało nazwę Medinat al Hamra – Czerwone Miasto.

Wąskie uliczki zachowanej do dziś mediny stanowią główną i najbardziej fotogeniczną atrakcję Marrakeszu i to właśnie w nich powracają historie tego miejsca spisane na przestrzeni dziejów.

Marrakesz. Największe atrakcje i zwiedzanie miasta

Dzisiejszy Marrakesz to niezwykła mieszanka starego i nowego. Tradycjonalistyczne, muzułmańskie społeczności żyją obok pragnących wyzwolić się z konwenansów liberałów. Obok siebie spacerują kobiety w czadorach oraz zupełnie europejskich strojach. Urok Marrakeszu polega na tym, że jak powstał setki lat temu, tak nadal stoi i zabiera nas w swoistą podróż w przeszłość.

To co przykuło naszą uwagę już pierwszego dnia, to jazda Marokańczyków. Tu zasady ruchu rządzą się swoimi prawami, a w godzinach szczytu to prawdziwe wyzwanie. Klakson to chyba najważniejsza część wyposażenia tutejszych samochodów 🙂 Ulice roją się od małych skuterków, na których przewozi się dosłownie wszystko i które często nie mają żadnego oświetlenia. Nawet przejście przez ulice nie jest tak oczywiste, pieszy rzadko ma pierwszeństwo.

Nasze zwiedzanie rozpoczęliśmy od jednego z najbardziej charakterystycznych miejsc w Marrakeszu – Meczetu Księgarzy. 

Kutubijja – Meczet Księgarzy

Siedemdziesięciometrowy minaret meczetu Kutubijja to symbol Marrakeszu i jednocześnie pierwowzór wszystkich minaretów, które powstały w Maroku i poza jego granicami. Słynna Giralda, którą zwiedzaliśmy w Sevillii, to właśnie pochodna inspiracji płynących z tego miejsca. Oprócz funkcji religijnych, które pełni od setek lat, jest to najważniejszy punkt nawigacyjny dla tych, którzy poruszają się po mieście. Kompleks powstał w 1147 roku za panowania Almohadów, którzy, zburzyli wszystkie istniejące świątynie i wybudowali kolejne, jeszcze bardziej majestatyczne i już poprawnie zlokalizowane względem Mekki. Nazwa w dosłownym tłumaczeniu oznacza meczet księgarzy, gdyż budynek powstał na miejscu, w którym handlowano i przepisywano księgi. Zwiedzanie wnętrza jest niemożliwe, gdyż jedynym meczetem w Maroku, do którego wstęp mają niewierni, jest meczet Hassana II w Casablance.   5 razy dziennie słychać nawoływania do modlitwy, a pierwsze zaczynaja się już od 5.30 rano! Wokół meczetu znajdują się ogrody, w których warto przysiąść na chwilę i napić się świeżo wyciskanego soku lub kawy 🙂

Plac Dżemaa el-Fna

Dosłownie kilka kroków od Kutubijji położony jest drugi najważniejszy symbol Marrakeszu – plac Dżemaa el-Fna. To bez wątpienia kolejny punktu orientacyjny, od którego odchodzą wąskie uliczki mediny. Po dotarciu na miejsce mieliśmy wrażenie, iż jest to po prostu jeden, wielki plac, pełen kolorów i muzyki, gdzie ludzie przechadzają się leniwie 🙂 Jednak wraz z nadejściem wieczora, gdy słońce coraz szybciej chowało się za horyzontem, ten wielki plac pokazał swoje zupełnie inne, niesamowite oblicze.

Na rynku po zmroku dzieje się wszystko. Występy artystów, zapasy bokserskie, handel najdziwniejszymi rzeczami oraz, co najważniejsze, kulinarne biznesy, pokrywają całą powierzchnię gigantycznego placu. Szczególnie na ofertę kulinarną właśnie, warto zwrócić uwagę spacerując po Dżemaa el-Fna. Na chwilę przed kulinarną podróżą, warto jednak wejść do jednej z kafejek lub restauracji położonych na dachach budynków okalających rynek. Obowiązkowy zakup, chociażby napoju, to bilet do najlepszych punktów obserwacyjnych tego fascynującego spektaklu.  

Po wejściu między stoiska gastronomiczne otoczyły nas zapachy, dźwięki i  tłum naganiaczy. Przenośne stoiska wraz z rozłożonymi przed nimi ławami wyglądają bardzo niepozornie i wśród wielu podróżnych nie budzą zaufania, jednak biznesy te podlegają dosyć rygorystycznym kontrolom i w praktyce serwują naprawdę dobre i tanie jedzenie. Dziesiątki podobnych stoisk konkuruje ze sobą i za pomocą wygadanych naganiaczy, zapraszają oni turystów oraz miejscowych, do spróbowania ich specjałów. Prawie bezbłędnie odgadują oni nasze pochodzenie i potrafią w naszym języku powiedzieć wyuczone zdania 🙂 Może nie będę ich cytować, bo nie wszystkie miały sens, ale jednym tchem wymieniają nazwiska Lewandowski, Doda, Makłowicz i Gessler ;-). 

Zmęczonym podróżnym, po długim dniu, lokalna gastronomia proponuje ogromny wybór tadżinów (tajinów), zup, w tym słynnej zupy ze ślimaków, mięsa z grilla, miętowej herbaty oraz różnorodnych słodkości.

Spektakl trwa długo i ciągnie się do późnych godzin nocnych, by o poranku ponownie odsłonić pusty plac, na którym można kupić soki owocowe lub zobaczyć tańczące węże. 

Ogród Majorelle – najpiękniejsze miejsce Marrakeszu

Kolejny dzień rozpoczęliśmy od zwiedzenia jednego z najpiękniejszych miejsc w Marrakeszu – Ogrodów Majorelle. Zaskoczyła nas ogromna kolejka do kasy biletowej, ale cierpliwie czekaliśmy na swoją kolej. 

Marrakesz można kochać lub zupełnie nienawidzić. Siedzieć w nim jeden dzień i pragnąć uciekać, lub zatapiać się w nim powoli i zatracać bez pamięci. Jardin Majorelle opowiada historię tych, którzy spędzili w Marrakeszu wiele czasu i stracili dla niego głowę. Opowiada tę historię w sposób piękny, a według mnie przedstawia ją w najpiękniejszym miejscu w tym mieście.

Jacques Majorelle był francuskim orientalistą, malarzem i synem słynnego twórcy mebli stylu Art Nouveau, Louisa Majorelle. Przybył do Maroka w 1917 roku na zaproszenie francuskiego generała Marshala Lyautey. Po przybyciu do Marrakeszu, zakochał się w nim po uszy. W 1923 roku postanowił osiedlić się w nim na stałe i kupił działkę nieopodal miasta.

W 1931 roku Paul Sinoir działając na zlecenie Jacquesa Majorella, zaprojektował jego pracownie w stylu Art Deco. Ściany domu miały otrzymać kolor znany jako „Mojorelle Blue”. Wokół domu-pracowni powstał z kolei niesamowity ogród, który po dziś dzień uważany jest za najlepszy przykład tego, jako może wyglądać raj. Zgromadzono w nim ogromną kolekcję egzotycznych roślin, które tworzą dziś prawdziwą oazę w nieraz niezwykle hałaśliwym mieście.

Współcześnie na terenie kompleksu znaleźć można dwa miejsca poświęcone człowiekowi, który uratował tę perełkę – mały monument wspominający Yves Saint Laurenta oraz niewielką galerię z jego pracami z serii „Love”.

Muzeum Yves Saint Laurent

Wizyta w Jardin Majorelle oraz położonym obok muzeum Yves Saint Laurent to zdecydowanie najdroższa część budżetu zwiedzania. Pakiet trzech miejsc (Jardin Majorelle, Muzeum sztuki Berberów oraz Muzeum Yves Saint Laurent) to łącznie koszt około 18 Euro (180 MAD), jednak uwierzcie mi – naprawdę warto.

Pałac El-Badi

W przeszłości musiała to być wspaniała rezydencja, ale na chwilę obecną są to ruiny mające niewiele wspólnego z pałacem. Chociaż w większości są tu same mury i to spacerując po tym terenie, można wyobrazić sobie jak niezwykłe miejsce musiało tu być w przeszłości. Pałac obszarowo zajmuje rozległy teren, mimo to nie bardzo jest tu co oglądać. Sercem rezydencji jest główny dziedziniec z imponującym basenem, niestety woda w zbiorniku ma zielony kolor i nieprzyjemnie pachnie. Na uwagę zasługuje pomieszczenie z zabytkowym drewnianym minibarem z meczetu Księgarzy (nie można robić mu zdjęć). Minibar znajduje się w każdym meczecie, jest to wysokie krzesło przypominające schody służące do głoszenia kazania (chutba). Pałac El-Badi uatrakcyjniają gniazdujące na murach bociany. W grudniu było ich całkiem sporo, spacerując po ruinach miło było posłuchać bocianiego klekotania. Wejście do pałacu jest płatne. 

Plac des Ferblantiers

W drodze do kolejnego miejsca na naszej liście zatrzymaliśmy się na placu des Ferblantiers, gdzie znajdujemy mnóstwo kawiarni, restauracji i miejsc, gdzie można zrobić zakupy. Kolorowy napis „Love Marrakesz” zachęca do zrobienia zdjęć pachnących przypraw. Trudno oprzeć się przed zajrzeniem do środka, a tam już trzeba tylko uważać na przemiłych sprzedawców, którzy chętnie sprzedadzą nam wszystko, po „wyjątkowej” cenie 😉

Pałac Bahia

Na przeciwległym krańcu placu znajduje się z kolei pałac, którego odwiedziny należą do kanonu klasycznej trasy zwiedzania miasta.

Nie jest to budowa tak stara, jak reszta tkanki miejskiej. Powstał on pod koniec XIX wieku, mniej więcej koło 1890 roku. Rezydencję tą wybudowana dzięki dwójce wielkich wezyrów (premierów) – Si Ahmedowi Ibn Musie oraz jego synowi, Ba Ahmedowi. Dwie części pałacu przeznaczone były dla każdego z nich. Centralnym miejscem kompleksu jest dziedziniec główny w całości wyłożony azulejos, czyli małymi, charakterystycznymi płytkami używanymi w Maroku, Hiszpanii i Portugalii. Jest to kolejne miejsce na mapie miasta, w którym znajdujemy ucieczkę od gwaru metropolii i w którym mogliśmy odpocząć w cichych, pachnących ogrodach pałacowych zanim ponownie trafimy do gwarnych uliczek Mediny.

Sekretny Ogród

 Le Jardin Secret znajduje się w Marrakeszu w dzielnicy Mouassine. Zajmuje powierzchnię ok. 4 000 m2 i jest mniejszy niż Ogród Majorelle. Ogród został stosunkowo niedawno odrestaurowany i udostępniono go zwiedzającym. Jest to wyjątkowe miejsce, w którym można spędzić długie godziny, wpatrując się w zieleń przyrody i wsłuchując się w szum wody.

Zielona przestrzeń „Sekretnego Ogrodu” składa się obecnie z ogrodu egzotycznego i ogrodu islamskiego, których zagospodarowanie zaprojektował architekt krajobrazu Tom Stuart-Smith. Ogród egzotyczny wypełniony jest roślinami pochodzącymi z różnych części świata, co nawiązuje do doświadczalnego charakteru wspaniałych ogrodów w Marrakeszu. W rzeczywistości ogród symbolizuje raj: jest to miejsce święte, stworzone według ścisłych zasad geometrycznych, w którym porządek muzułmański góruje nad nieładem dzikiej przyrody.

Ogród klasyczny to ogród islamski. Główne rodzaje występujących w nim nasadzeń to szlachetne trawy i pachnąca lawenda. Rosną tutaj także figowce, drzewka oliwne, palmy daktylowe, granatowce, drzewka pomarańczy i cytryny, drzewka arganowe, krzewy rozmarynu, róże damasceńskie i piżmowe.

17-metrowa wieża zapewnia jeden z najpiękniejszych widoków na medinę, zbudowany w XII wieku meczet Koutoubia i na góry Atlas.

„Sekretny Ogród” to ogród ukryty w samym środku marrakeszeńskiej mediny, w którym można skryć się przed wszechobecnym zgiełkiem i upałem. Jest to ogród z młodymi nasadzeniami, starannie utrzymany i otoczony tradycyjną islamską architekturą. W tak sprzyjających warunkach rośliny rosną błyskawicznie i można sobie wyobrazić jak będzie się on zmieniał w przyszłości. Ogród nie jest duży, ale zdecydowanie warty odwiedzenia.

Medyna – wąskie uliczki starego miasta

To bodaj największy skarb i najznamienitsza atrakcja Marrakeszu. Odwiedzający to miasto popadają w prawdziwą miłość do czerwonych i oferujących cień uliczek. Prawdziwe skarby tych labiryntów schowane są z kolei za niepozornymi murami – są to prywatne domy mieszkańców miasta oraz setki riadów, tradycyjnych hoteli położonych w dawnych pałacach miejskich z charakterystycznym, centralnym dziedzińcem. Oprócz pustych uliczek pełnych domów i mieszkań, znajdują się tu także suki – uliczki targowe, na których handluje się dosłownie wszystkim. To właśnie tu trzeba uważać na nachalnych sprzedawców, którzy chcą nam wcisnąć wszystko za kilkanaście razy wyższą cenę. Jednak bez zatopienia się w ten niesamowity labirynt miasta trudno mówić o tym, że się go poznało.

mury obronne medyny w Marrakeszu

Żydowska dzielnica Mellah

Ciekawostką jest żydowska dzielnica Mellah w Marrakeszu. Próbowaliśmy do niej dotrzeć za pomocą zakupionej mapy, jednak kierując się w stronę bramy zostaliśmy zatrzymani przez lokalnego chłopaka, który zaproponował nam pomoc. I tu ostrzeżenie, każda prośba o wskazanie drogi jest w praktyce równoznaczna z zapłaceniem haraczu. Chociaż nas przewodnik zaznaczył, że nie oczekuje żadnych pieniędzy, zaprowadził nas do sklepu swojego znajomego, gdzie zostaliśmy poczęstowani herbatą i zrobiliśmy zakupy 🙂

W dzielnicy Mellah znajdują się suki oferujące orientalne przyprawy, ceramikę, minerały i skamieniałości. To, co rzuca się w oczy to zdecydowanie spokojniejsza forma lokalnych kupców. Nie są tacy napastliwi, jak na sukach przylegających do placu Dżemaa al-Fna. To dobre miejsce na kupienie przypraw, pięknie zdobionych chust czy rękodzieła.

Dzielnica Gueliz

Nazywana jest również Nowym Marrakeszem. W tej dzielnicy, znajdował się nasz hotel. Ta nowoczesna część miasta jest alternatywą do starej części Marrakeszu. Znajdują się tu piękne parki, luksusowe hotele, sklepy zachodnich marek, galerie sztuki czy ekskluzywne i eleganckie bary i restauracje. 

Na przeciwko budynku dworca kolejowego – Gare de Marrakech – podziwiać można piękny i dostojny budynek siedziby teatru w Marrakeszu. Jego żółta fasada, ozdobna kopuła i wielkość konstrukcji onieśmielają i zaciekawiają. Podobno budynek stoi w większości nieużywany, a to za sprawą wad konstrukcyjnych wnętrza. 

dworzec kolejowy – Gare de Marrakech
wejście do dworca
teatr w Marrakeszu

Warto spędzić w tym otoczeniu chociaż jedno popołudnie, zobaczyć jak bardzo różni się ten nowoczesny Marrakesz od jego starej części.

Zakupy i jedzenie w Marrakeszu

Jest kilka rzeczy, bez których podróż do Maroka nie jest kompletna: tajin – dane podawane w charakterystycznym, stożkowym naczyniu, którego górną część zdejmuje się w momencie podania do stołu, oraz miętowa herbata. O ile woda to w tym klimacie rzecz niezbędna, o tyle nic lepiej nie gasi pragnienia aniżeli gorąca, słodka i aromatyczna, zielona herbata z dodatkiem mięty. Na wspomniane wcześniej tajiny można trafić wszędzie – od ulicznej garkuchni przez dobre restauracje aż po wspomniane budy na wielkim placu. Do wyboru są wszelakie wersje – wegetariańska, z kurczakiem, z baraniną, z wołowiną, na słono, na słodko, do wyboru do koloru. Niestety nie wszystkie smakują wybornie i trzeba szukać własnego smaku.  Nie stołowaliśmy się w ekskluzywnych restauracjach, za to najbardziej smakował nam tajin z Sahary i restauracji położonej niedaleko naszego hotelu.  

tadżin
herbata miętowa

W Marrakeszu najbardziej zachwycił nas kolorowy świat, wymieszany z pięknymi zapachami i egzotycznymi smakami. Na każdym kroku unosiły się zapachy ziół, przypraw, grillowanych ryb, soczystych owoców. O tej porze roku stragany uginały się od dojrzałych granatów. Mimo, że od wielu lat mieszkamy w Hiszpanii, tak dorodnych owoców granatów jeszcze nie widziałam. 

Jeśli chodzi o zakupy, w Marrakeszu można kupić dosłownie wszystko. Warto jednak wiedzieć, czego się chce, oraz ile jesteśmy w stanie zapłacić. Niestety sztuka negocjowania cen nie jest naszą najlepszą stroną, a cały ten proces wydaje się być nachalny, zaś od wchodzenia do sklepików czy na stoiska skutecznie zniechęcało nas poczucie osaczenia i bombardowani informacjami o „best price for you, my friend”.

Czy Marrakesz jest bezpieczny?

Według naszej opinii, tak. Przez ani chwilę w ciągu kilku dni pobytu na miejscu, nie poczuliśmy się zagrożeni. Na każdym skrzyżowaniu, rondzie i placu spotykaliśmy patrole policji i wojska.  Nie byliśmy też świadkiem żadnej sytuacji zagrażającej bezpieczeństwu. Nie tylko w samym Marrakeszu ,ale również podczas naszej podróży na Saharę.

Chociaż spotkałam się z różnymi opiniami na temat Marrakeszu, nam to miasto bardzo się podobało. Pierwsze zetknięcie z Afryką, arabską kulturą i egzotycznymi smakami. Spędziliśmy tu niecałe trzy dni, ale jestem pewna, że jeszcze przez kolejne dwa, trzy dni mielibyśmy co zwiedzać. Podróż na Saharę pokazała nam jednak, że prawdziwe Maroko wygląd zupełnie inaczej, ale o tym w następnym wpisie 🙂 Zapraszam!

17 Replies to “Święta Bożego Narodzenia w Marrakeszu”

  1. Edytko piękna wycieczka. Spędziłam z Tobą niesamowity czas i cieszę się za ten Marrakesz. My niesamowity do tego noadta nie dojechaliśmy. Byliśmy tylko w Agadirze i okolicznych miejscowościach i pustyni. Jak na wakacje z dziećmi przy temperaturach 40 stopniowych tez sporo wiedzieliśmy ale niestety nic się nie nadaje na bloga 🙂

    1. Dziękuję Aniu! Dla nas to również była niezapomniana wycieczka, pełna wrażeń. Do Agadiru tym razem nie dotarliśmy, ale mamy w planach powrót do Maroko i zwiedzenie całego wybrzeża. Jeszcze nie wiemy kiedy ale na pewno nie latem 🙂 Powiem Ci, że nie wyobrażam sobie zwiedzania tego kraju w 40 stopniowym upale.

  2. Już jestem ciekawa waszej wyprawy na Saharę. Marakesz wygląda na bardzo gwarne miejsce z nagabującymi sprzedawcami ale myślę że trzy dni bym wytrzymała 🤣 Te budowle, kolory, zapachy! Wasze zdjęcia i opowieść są przepiękne i zachęcające do odwiedzenia Marakeszu. Chciałabym tam kiedyś pojechać, chociaż z uwagi na konflikt w Saharze Zachodniej mam mieszane uczucia co do Maroko.

    1. Tak, Marrakesz to bardzo gwarne miasto i trudno tu odpocząć od hałasów i tłumów turystów. Mimo to warto zobaczyć to wszystko na własne oczy i posmakować kultury tego kraju. Czuliśmy się tam bardzo bezpiecznie. Patrole policji i wojska na każdej ulicy i skrzyżowaniu. A konflikt na Saharze jest bardziej polityczną sprawą. W każdym razie nie czuliśmy zagrożenia nawet przez chwilę.

  3. Piękna relacja. W Marrakeszu byłam dawno temu i widziałam wszystkie te miejsca, jako że to obowiązkowe punkty na turystycznej mapie. Miło było sobie przypomnieć.

  4. Marrakesz sam w sobie jest piękny i zachęcający, ale Ty, Edytka, tak fantastycznie opisałaś go, że naprawdę chce się jechać.

    Grażyna says:
    1. Dziękuję Grażynko, to bardzo ciekawe i egzotyczne miasto. Te kolory, smaki, zapachy, dźwięki. Wszystko inne, egzotyczne, ciekawe. Mimo, że Marrakesz nas zachwycił, to dopiero za murami miasta zobaczyliśmy prawdziwe oblicze tego kraju 🙂

  5. Wow ! Udało Ci sie w tym wpisie ująć tak wiele,ja nadal pisze o Agadirze i wyjść z niego nie mogę 😉A tak serio, cieszę się ,że mieliście tak udany pobyt w tym sławnym zakątku Maroka. Marakesz faktycznie potrafi zawrócić w głowie. Ten gwar,kolory ale i ma miejsca,gdzie można odpoczac. Czekam na relacje z Sahary. Dla mnie prawdziwe Maroko dopiero zaczyna się poza murami miast. Cudna relacja 🧡

    1. Dziękuję Vilou! Starłam się napisać w miarę szybko, póki wspomnienia i wrażenia z pobytu są jeszcze żywe. Zajęło mi to dużo czasu, ale przede mną jeszcze wpis o górach Atlas i Saharze 😉 Jak najbardziej masz rację. Prawdziwe Maroko zaczyna się poza murami miasta!
      Czekam na Twoje wspomnienia Z Agadiru, bo tam również chcemy pojechać 🙂

  6. Przepięknie napisane! Miałam wrażenie że Znajdują się tam razem z Wami! Mam ochotę na porcję ślimaków. Przyrządzałam je osobiście kilka razy na Sycylii i już nie mówiąc o tym że sama musiałam w nocy je zbierać w specyficznych i niebezpiecznych miejscach w zupełnych ciemnościach. Jestem zaskoczona wielkością granata. Te sprzedawane w Polsce to są po prostu popierdółki Blade. Wiem jak pachnie Marakesz i jak gwarne może to być miejsce na ziemi gdyż na Sycylii jest pełno obywateli z tamtych stron świata😅

    1. Dziękuję Kasiu! Cieszę się, że mogłam podzielić się swoimi wrażeniami z wizyty w Marrakeszu. Masz rację, to bardzo gwarne miejsce. Ślimaki całkiem dobre, choć nie zdecydowałam się na drugą porcję 😉 No a granaty, to mistrzostwo świata! Nawet u nas w Hiszpanii tak dorodnych granatów nie widziałam i nie próbowałam.

      1. Cudownie oglądać wspomnienia z Waszej wyprawy. Też mi się marzy taka ucieczka od codzienności.

        Po prostu MAMA says:
  7. Marrakesz jest bez wątpienia jednym z kilku miast, które po prostu muszę zobaczyć na żywo.
    Widziałam z jakim smakiem zajadałaś ślimaki 😉 Ja akurat za nimi nie przepadam, ale Twoja mina mówiła, że są przepyszne 😉
    Na pewno, jak już w końcu zbiorę się do wyjazdu, Twój post Edytko będzie dla mnie czymś w rodzaju przewodnika 🙂

    1. Cieszę się Małgosiu i życzę Ci, żeby Twoja wyprawa do Marrakeszu szybko się zrealizowała. Jestem pewna, że będziesz zachwycona. Tyle smaków, zapachów i kolorów wokół, nie widziałam jeszcze nigdzie 🙂

  8. Zdecydowanie wolałabym spędzić tak święta w pięknym, ciepłym egzotycznym kraju niż siedzieć za suto zastawionym stole. A Marrakesz jest na mojej liście chociaż pewnie nie w święta.

    Bernadeta says:
    1. To były nasze pierwsze święta poza domem, ale stwierdziliśmy, że to jest to! Wspaniałe wspomnienia, dużo ruchu i wspólnie spędzony czas! Już planujemy kolejne wyprawy 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.